OBCY
tekst przygotował Doctor-Who
Transporter pędził w stronę najbliższego z milczących budynków kolonii. (...) Między budynkami walały się smagane wiatrem kamienie i okruchy skał; były za ciężkie, żeby wichura je zabrała. Kawał metalu kołyszący się na nierównym podłożu tłukł beznamiętnie w pobliską ścianę. Bu¬rza tłumiła echo uderzeń. Nieco dalej migotało nierówno kilka neonów.
W słuchawkach żołnierzy zabrzmiał szorstki rozkaz Gormana:
- Pierwsza drużyna na linię. Hicks, ustaw swoich ludzi w kordon między bramą a transporterem. Uważajcie na tyły. Vasquez, na stanowisko. Wykonać.
Alan Dean Foster, Obcy – decydujące starcie (fragment)
Kiedy w 1979 roku Ridley Scott nakręcił "Obcego" być może nie spodziewał się, że jego dzieło na stałe zapisze się w kanonie gatunku science-fiction i rozpocznie całą serię filmów, komiksów oraz gier o starciach ludzi ze śmiertelnie niebezpiecznymi obcymi formami życia.
W roku 1986 powstała druga część cyklu "Obcy – decydujące starcie" w reżyserii Jamesa Camerona i to na motywach jej fabuły wydawnictwo Gambit oparło wydaną w 1988 polską taktyczną planszówkę Obcy. Gra została opracowana przez Artura Górskiego-Motyla, a za oprawę graficzną odpowiedzialny był Jerzy Kurczak.
Gra przeznaczona jest dla od 2 do 7 graczy, przy czym jeden z nich przyjmuje rolę Królowej Obcych i kieruje jej siłami, pozostali zaś sterują członkami oddziału United States Colonial Marines, którego celem jest zniszczenie Obcych. W skład ekspedycji wchodzi sześcioro znanych z ekranu postaci – pięcioro ludzi (Gorman, Hicks, Hudson, Ripley i Vasquez) oraz android Bishop, przy czym każda z nich posiada własną kartę charakterystyki z unikalnymi cechami (wpływającymi na siłę, wytrzymałość i umiejętności bojowe). Każda postać dysponuje sześcioma punktami akcji, które zużywa się na poruszanie, podnoszenie i używanie przedmiotów oraz strzelanie.
Chcąc osiągnąć cel swej misji, wyprawa musi wykonywać określone zadania, za które otrzymuje punkty umożliwiające zabicie Królowej Obcych. Aby zdobyć punkt, należy pobrać dyskietkę z magazynu i odczytać ją w komputerze, a potem oczywiście pozostaje jeszcze – bagatela – wykonanie zadania. Brzmi banalnie prosto, nieprawdaż? Jednakże tutaj nawet wyprawa w celu zreperowania uszkodzonej radiostacji może przemienić się w śmiertelną walkę o przetrwanie. Gracz wcielający się w Królową Obcych stara się bowiem za wszelką cenę uniemożliwić stronie ludzkiej wykonanie zadań, posyłając do boju swoje "dzieci". Czas działa na niekorzyść ludzi, gdyż – dopóki żyje Królowa – z każdą turą wylęgają się nowe pokolenia potworów.
Aby ułatwić sobie poruszanie, marines mogą co prawda wykorzystać opancerzony transporter APC, wymaga on jednak dostarczania paliwa i nie może poruszać się w ciasnych śluzach. Prędzej czy później trzeba opuścić bezpieczne schronienie i stawić czoła niebezpieczeństwu, zmierzyć się z Obcymi… Tutaj wielkie brawa należą się twórcom gry za klimat, który wciąga niczym w filmowym pierwowzorze – od pierwszych wędrówek po pustej jeszcze bazie, aż do późniejszych etapów gry, gdy poczucie zagrożenia z każdą turą rośnie, a siły Obcych przeważają.
W tej sytuacji – jak czytamy w instrukcji – tylko ścisła współpraca graczy kierujących uczestnikami ekspedycji może zapewnić powodzenie misji. Warto o tym pamiętać, jeśli niezbędne okaże się poświęcenie którejś postaci dla ratowania pozostałych członków drużyny. Nie stanowi to wielkiego problemu, gdy gra się tylko w dwójkę. Rozgrywka nabiera jednak prawdziwych rumieńców, kiedy każdy z graczy ma na planszy swojego własnego "podopiecznego" – wówczas chętnych do bohaterskiej śmierci za kolegów zaczyna brakować. Także nieprzemyślany ruch jednego gracza może również całkowicie pogrzebać szanse zespołu, gdy np. użyty w złym miejscu ładunek wybuchowy spowoduje zawalenie korytarza i odcięcie jedynej drogi ucieczki.
Opanowanie reguł rządzących walką wymaga co prawda nieco zachodu, przy czym wielce pomocna okazuje się załączona do gry tabela wyników; po kilku starciach jednak przeliczanie punktów nie sprawia żadnych problemów.
Śmierć wszystkich uczestników misji oznacza zwycięstwo Królowej Obcych. Gra kończy się natomiast zwycięstwem ludzi, jeżeli Królowa Obcych zostaje zabita i przynajmniej jednemu członkowi ekspedycji udaje się dotrzeć żywemu na statek stojący na lądowisku przed wejściem do bazy. Gracz kierujący Obcymi może wciąż jeszcze doprowadzić do remisu mimo śmierci Królowej – wystarczy, że wszyscy członkowie wyprawy zginą podczas wycofywania się na lądowisko. To sprawia, że siły starcia są wyważone i do ostatniej minuty gry jej wynik pozostaje niepewny.
Czy pomimo upływu lat gra Obcy dobrze się zestarzała i wciąż potrafi sprawiać frajdę? Moim zdaniem tak. Choć pod względem graficznym może i nie dorównuje dzisiejszym licencjonowanym produktom, posiada za to unikalny klimat, który rekompensuje wszelkie niedociągnięcia. O jej popularności może chociażby zaświadczyć fakt, że doczekała się nieoficjalnego, stworzonego przez fanów "dodatku", który wprowadza trzecią stronę konfliktu – Predatora. Warto zatem zagrać. Tylko pamiętajcie – w kosmosie nikt nie usłyszy waszego krzyku...