Powered by Spearhead Software Labs Joomla Facebook Like Button

„Daj się karnąć!” – czyli pierwsza komunia święta z czasów PRL-u
większość artykułu opracowano na podstawie książki "Gra w kapsle czyli lustracja dziecka PRL-u" autorki Katarzyny Anny Weiss

komunia swieta zdjecie zbiorowe

Maj w PRL-u miał zapach pieczonego kurczaka, serka z galaretką i świeżo odpakowanej książki z dedykacją. Dla wielu dzieci nie był to miesiąc zadumy religijnej, lecz czas zegarków, rowerów-składaków i fryzur „na pazia”.

komunia swieta ubiory

Komunia św. w tamtych czasach miała swój skromny, ale niezwykle autentyczny urok. Sukienki szyły sąsiadki – z pasją, ale i według ograniczonych możliwości. Białe wianki kupowało się w sklepach w sklepach ślubnych, gdzie dzieci konkurowały z pannami młodymi o najładniejsze sztuczne kwiaty. Buty? Jeśli się trafiły. Czasem trzeba było czekać na dostawę, czasem pomógła paczka z NRD. A jeśli pantofelki były z dwoma paskami i się błyszczały, zazdrościła cała klasa.

komunia swieta stroje

Za czasów PRL-u obcinanie włosów przed Pierwszą Komunią było powszechnym zwyczajem, zwłaszcza wśród dziewczynek, które marzyły o lokach, ale nie wszystkie je dostawały. Włosy się trudno zapuszczało, a mamy z reguły stawiały na praktyczne fryzury. Lokówki elektryczne istniały, ale można było się nimi poparzyć, więc najczęściej królowała komenda: „Na pazia proszę”.

komunia swieta prezenty

W kościele panował chaos. Tłumy, zamieszanie, zmęczenie dzieci i dyrygujące wszystkim zakonnice. Ustawianie się do zdjęć trwało dłużej niż sama uroczystość. A potem? Goście, domowy obiad i komunijne szały na podwórku.
W domu trwały spory między pokoleniami. Jedna babcia gotowała zupę cytrynową (którą uważała za szczyt elegancji), druga babcia nie była tym zachwycona. Serek homogenizowany z galaretką (czyli legumina), kurczak pieczony, ciasto, bitki... i pytanie: kto to wszystko zje? W dzisiejszych czasach zdecydowana większość urządza komunię poza domem, wynajmując lokal w restauracji. Drogo, ale za to nikt rodzice nie muszą martwić się o obiad dla gości i im usługiwać.

komunia swieta rower

Prezenty były inne niż dziś, ale miały wielki ładunek emocjonalny. Zegarek "Czajka" – dumnie noszony, bo wreszcie wiadomo, która godzina. 500 złotych od babci to była fortuna – idealna na lalkę, która mówi. Książka z dedykacją od cioci potrafiła wywołać więcej radości niż niejedna zabawka. A największym darem był czas, uwaga i przeżycie czegoś "dorosłego". Pamiętam, że swoją pierwszą komunię (1982 rok), z racji że byłem dzieckiem niedosłyszącym miałem rok później niż inne dzieci. Wtedy dostałem od chrzestnego fajną torbę podróżną, karty do gry zagraniczne ale największą radość sprawił mi prezent od cioci bo był to zegarek na rękę i to z grą telewizyjną. Pamiętam, iż na ten zegarek wydała ona 21 dolarów. Jak na tamte czasy była to dość spora kwota. Przez kilka lat byłem panem podwórka :)

komunia swieta biesiada

A propo's podwórka bo właśnie tam zaczynała się część mniej sakralna, a bardziej osiedlowa. Dzieci porównywały prezenty, kto co dostał i kto miał gości z "enerefu". Jeśli ktoś dostał rower-składak, szybko pojawiało się magiczne pytanie: „Daj się karnąć?”. Większość dawała. Ci, co nie, musieli pogodzić się z opinią: „Ale się asi”.

komunia swieta pamiatka

Komunia św. w PRL-u była po prostu częścią życia. Trochę duchowa, trochę rodzinna, trochę osiedlowa. Ale zawsze prawdziwa.