Moja studniówka przypadła na rok 2003. Była dość nietypowa, ze względu na to, że nasz rocznik wywodził się z małego wyżu demograficznego. Odbyła się wcześniej niż normalnie, zaraz po Nowym Roku, bo wiele szkół chciało mieć swoją imprezę w tym samym obiekcie i trzeba było zarezerwować miejsce naprzód (mieliśmy więc ok. 120 dni do matury). Także z uwagi na dużą liczbę ludzi, poloneza tańczyli tylko ci, co naprawdę chcieli i umieli tańczyć, więc z najwyższą przyjemnością udało mi się z tego wymigać. Nie żałuję, bo dwie lewe nogi mam. Myślę, że ok. 1/4 poloneza nie tańczyła. Pamiętam, że nuta grała z "Pana Tadeusza" Wajdy. Także program artystyczny wypadł nieco blado, czego akurat żałuję, zamiast odegrać jakiś fajny kabaret, dziewczyny wolały żeby wystąpić z piosenkami z "Metra". Ale poza tą wpadką ogólnie wspominam miło. Pamiętam, jak drapaliśmy się na galerię i obcięliśmy balony, rzucając je na głowy tańczących... Trunkiem oficjalnym był szampan. Nieoficjalnym - wiadomo. Pod stołami coś tam krążyło, mimo wysiłków grona pedagogicznego. Były w użyciu jeszcze inne używki, ale o tym pisać nie będę
Zostało mi takie oto wspomnienie:

