🌷 Dzień Matki w PRL-u – laurka z dawnych lat 🌷
Jest takie słowo - słowo jedno,
Przed którym inne słowa bledną,
Słowo jak słońce jaśniejące,
co wszystkie inne słowa gasi,
Słowo z muzyki i uśmiechu,
z zapachu kwiatów i nut ptasich,
słowo, co nigdy nie zawodzi,
wierne i czułe do ostatka
najbliższe sercu, najpiękniejsze,
jedno, jedyne słowo – Matka.
26 maja to data bliska każdemu z nas – dzień naszych mam. Cofnijmy się do lat 70. i 80., by przypomnieć sobie, jak wtedy obchodzono to wyjątkowe święto. Choć nie było wystawnych prezentów ani reklamowych kampanii, to właśnie wtedy nie brakowało najcenniejszego – szczerych gestów miłości i wdzięczności.
W Polsce Dzień Matki obchodzono po raz pierwszy w 1914 roku. Wybrano stałą datę – 26 maja – co odróżniało nas od wielu krajów, gdzie święto to przypada ruchomo, zazwyczaj w drugą niedzielę maja. Na szczęście u nas zawsze wiadomo, kiedy złożyć mamie życzenia.
W szkołach i przedszkolach odbywały się specjalne akademie i przedstawienia. Dzieci recytowały wiersze, śpiewały piosenki, czasem nawet odgrywały scenki dla swoich mam – wszystko przygotowane z dziecięcym zaangażowaniem i tremą.
Po występach przychodził czas na prezenty – własnoręcznie robione laurki, ozdobne talerze i wazony, najczęściej wykonane z... butelek po kefirze, oklejanych gazetą i klajstrem, a potem misternie ozdabianych. Takie skarby powstawały na zajęciach praktyczno-technicznych – i były przechowywane przez mamy jak największe dzieła sztuki.
Najpopularniejszym prezentem były oczywiście kwiaty – skromne, ale z serca. Goździki, gerbery czy tulipany – wręczane z wypiekami na twarzy, często kupione za drobniaki uzbierane z kieszonkowego. Bukiety może i nie były okazałe, ale miały w sobie magię, której nie da się porównać z dzisiejszymi kompozycjami.
Prasa dziecięca i młodzieżowa – Płomyczek, Płomyk, Świat Młodych – również włączała się w obchody, podpowiadając pomysły na laurki, drobiazgi i wierszyki. Nawet w tak ciepłym dniu nie brakowało jednak akcentów propagandowych – ówczesna prasa chętnie kreśliła wizerunek matki jako bohaterki i wzorowej pracownicy.
W domach, oprócz laurek i kwiatów, dzieci starały się odciążyć mamę – sprzątały, pomagały w kuchni, robiły zakupy. Dzień kończył się wspólnym obiadem – często z ulubionymi potrawami mamy – i rozmową przy stole. Czasem zwykłe „dziękuję” miało większą wartość niż jakikolwiek prezent.
Dzień Matki w PRL-u to była prawdziwa lekcja czułości. Nasze mamy były superbohaterkami – codziennie, cicho i bez rozgłosu walczyły o to, by ich dzieci miały jak najlepiej. Zasługują na wdzięczność – wtedy i dziś.