BEETLEJUICE czyli SOK Z ŻUKA
It's showtime ....
Wierzycie w życie po śmierci? Cóż, zdania są podzielone czy coś się będzie działo z nami kiedy zakończymy swój żywot na ziemi czy też obrócimy się po jakimś czasie w proch i nie będzie ani nieba ani piekła ani niczego.
Amerykański reżyser, Tim Burton, miał jednak swoją wizję życia pozagrobowego i przedstawił ją w swojej czarnej komedii nazwanej "Beetlejuice" (przetłumaczonego u nas na Sok z Żuka, aczkolwiek można było by spokojnie pominąć tłumaczenie) wyprodukowanej w 1988 roku. Pierwotnie film ten miał się nazywać "Dom Duchów" ale reżyser dla jaj zasugerował nazwę "Potworne prześcieradła" i był nieco przerażony, kiedy dowiedział się iż producent zastanawia się nad tym tytułem.
Spokojne życie Barbary i Adama Maitlandów kończy się już w pierwszych minutach filmu ich tragiczną śmiercią. Od tego momentu zaczyna się wizja życia pozagrobowego. Maitlandowie pojawiają się w swoim domu i nie bardzo moga sobie przypomnieć jak do niego trafili. Mało tego - nie mogą również opuścić swojej posiadłości bo każde opuszczenie domu powoduje przeniesienie się do innego wymiaru. Ponadto niepokoi ich brak odbić w lustrze a także dziwna książka: "Poradnik dla niedawno zeszłych" wydana przez "Wydawnictwo dla niedawno zeszłych". Jakby tego było mało do ich domu wprowadza się dość ekscentryczna rodzinka, która chce przebudować go według swoich potrzeb. Maitlandowie postanawiają ich przegonić strasząc ich ale jak można przestraszyć skoro nie jest się widocznym dla żywych (nie dla wszystkich jak sie później okaże). Może tytułowy "Beetlejuice", który w chwili ich śmierci zaczął się kręcić przy makiecie miasteczka będzie pomocny? Jednak wezwanie go okazuje się początkiem kolejnych kłopotów.
reżyser Tim Burton (pierwszy z lewej) obok niego głowa Aleca Baldwina i Geena Davis
Tim Burton nie miał dużego budżetu na ten cel. Zaledwie 15 milionów dolarów z czego milion był przeznaczony na efekty wizualne. To skłoniło reżysera by efekty były tak tandetne jak kino klasy B. O dziwo zarówno efekty jak i pozostały budżet zostay wydane w taki sposób że w sumie przyniosły dochód ponad 120 milionów dolarów. Dodatkowo film zdobył w 1989 roku Oskara za najlepszą charakteryzację.
Bardzo trudnym zadaniem było przekonanie aktorów do podpisania kontraktu ponieważ większość z nich uważała scenariusz filmu za dość dziwny. Jedynie Geena Davis była nastawiona sceptycznie i bardzo zaangażowała się w projekt. Michael Keaton, Winona Ryder, Catherine O'Hara i Sylvia Sydney przynajmniej raz odmówili. By umówić się z Keatonem trzeba było przekonywać jego menadżera do tego spotkania Keaton:Burton. Pojawienie się na ekranie Sylvii Sidney (Juno) i O'Hary też wymagało od reżysera niemało wysiłków by namówić je na grę w filmie.
Tytułowy "Beetlejuice", którego by przywołać trzeba wypowiedzieć jego imię trzy razy, zagrany przez Michaela Keatona w całym filmie - jak niektórzy już wyliczyli - pojawia się przez 14 i pół minuty. I to wydaje mi się w zupełności wystarczające bowiem każda Keaton kradnie swoją postacią cały film. W roli niestabilnego i niezależnego egzorcysty jest szalony i nieprzewidywalny. Każde jego pojawienie to prawdziwy rollercaster. Od momentu jego pojawienia się film staje się coraz bardziej szaloną komedią slapstickową w miarę jak Beetlejuice podejmuje coraz bardziej maniakalne próby pozbycia się nieproszonych gości.
Fajnym pomysłem jest też przedstawienie tego co można znaleźć po drugiej stronie czyli "biurokracji pośmiertnej". Poczekalnia dla zmarłych w którym należy pobrać numerek (z bardzo dużą liczbą) i czekać na wywołanie. Później możemy się przekonać jak wygląda "Biuro Obsługi Interesantów" - tych oczywiście nieżyjących w którym to można zobaczyć szkieleciki wklepujące dane persolnalne nieboszczyków do komputerów, masę papierów (na których i tak nikt nie spojrzy) a także zmarłych przemieszczających się między stolikami i podających swoje podania. Prawdziwa biurokracja dla umarłych. Ale po śmierci przecież czas nie ma znaczenia dla nieżyjących :)
Pamiętacie scenę z wężem? Została ona sfilmowana zanim Keaton został obsadzony w głównej roli a wąż tam wykorzystany nie był wcale do niego podobny. Dopiero po obsadzie aktora nakręcono dodatkowe ujęcia w których to wykorzystano poklatkowego węża przypominającego Keatona.
Także ścieżka muzyczna pasuje dobrze do tego filmu. Jest odpowiednio nastrojowa, momentami czuć lekki dreszczyk jak się jej słucha. Oprócz tego ścieżka muzyczna zawiera dwie piosenki, które zostały wykorzystane w filmie. Chodzi o "Day-o (The Banana boat song)" Harrego Belafonte genialnie wg. mnie wykorzystana w filmie podczas wystawnego przyjęcia, kiedy to wszyscy (prawie) biesiadnicy "opętani" przez Maitlandów śpiewają ten utwór. Sekwencja z wykorzystaniem tej piosenki w filmie nie przypadła do gustu reżyserowi, sądził iż nie była ona zbyt zabawna. Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił a widzowie byli oczarowani tą sceną i do dziś uważają ją za jedną z najbardziej kultowych. Piosenka "Day-o" została również wykorzystana podczas nabożeństwa żałobnego Glenna Shadixa (wcielił się w filmie w roli Otta). Co ciekawe na zwiastunie sequela jest scena z pogrzebu gdzie śpiewana jest ta piosenka. Coś mi mówi iż w ten sposób chcieli pożegnać i jednocześnie oddać w pewien sposób hołd Glennowi, ale czas pokaże czy miałem rację.
Kolejną piosenką wykorzystaną w filmie jest piosenka finałowa "Jump in the line" (Shake Senora) także śpiewana przez Harrego Belafonte. Obie te piosenki są bardzo rytmiczne i wpadające w ucho.
Zmarły: Jak wyglądam? Po tej stronie nie ma luster.
Adam: Dobrze, dobrze wyglądasz.
Zmarły: Tak?
Barbara: Dobrze.
Zmarły: Dzięki, poczułem się nieco spłaszczony. (śmieje się i przechodzi przez szczelinę w ścianie.)
Sukces kasowy filmu był motorem napędowym do jego kontynuacji. Jednak mimo przygotowanego scenariusza i potwierdzenia chęci pojawienia się w sequelu przez Michaela Keatona i Winonę Ryder, reżyser stracił werwę na dalsze kręcenie, odłożył ten pomysł na półkę by zająć sie Batmanem (1989) i jego powrotem (1992). Jedynie co powstało to serial animowany z bohaterami tego filmu. U nas w Polsce był emitowany pod nazwą "Żukosoczek".
Zawodnik drużyny futbolowej: Trenerze, trenerze, gdzie jest męska toaleta?
Juno: Nie jestem waszym trenerem! On przeżył!
Inny zawodnik drużyny: Chwilę, która jest teraz godzina?
Juno: Spadajcie stąd! Idźcie schodami w dół. "Męska toaleta". Żartujecie? Nie czytacie znaków?
Zawodnik drużyny futbolowej po tym jak wrócili z powrotem do "trenera" po poszukiwaniu toalety:
Trenerze, my chyba nie przeżyliśmy tej katastrofy.
Juno: Jak na to wpadliście?
Dopiero trzy i pół dekady później powrócił do nakręcenia sequelu do którego wrócą Keaton, Ryder i O'Hara a którego premiera jest zaplanowana na początek września 2024 roku. Tym razem zapewne będzie większy budżet ale i technika mocno poszła do przodu. Liczę na fajne widowisko zwłaszcza że do obsadu dołącza młodziutka Jenna Ortega (znana ze swojej roli w serialu Wednesday). Niestety, mimo iż w zwiastunie pojawia się Winona Ryder i Catherine O'hara to nie widzimy już pary Maitlandów. Co do Aleca Baldwina to sprawa oczywista bowiem ciąży na nim sprawa o śmiertelne postrzelenie z broni na planie jednego z filmów. Zabraknie też Geeny Davis. Co do aktora grającego Otta już się wcześniej wypowiedziałem, co do reszty to trudno mi powiedzieć. Na pewno nie zobaczymy kuratorki Juno bowiem aktorka ją grająca już nie żyje ale Juno była przypisana do Maitlandów więc skoro ich nie ma w filmie to i jej też może nie być.