Powered by Spearhead Software Labs Joomla Facebook Like Button

SATURATOR

saturator

Zapewne większość z Was pamięta kiedy to w upalne dni, szczególnie w większych miastach albo dużych skupiskach ludzi pojawiał się biały pojazd na motocyklowych kołach, przyciągający uwagę spragnionych. Mowa tutaj o saturatorze. Były to maszyny produkowane przez Spółdzielnię Mechaników w połowie lat 50-tych.

saturator 01

Czym był taki saturator? To było mobilne urządzenie do nasycania płynu bąbelkami. Z racji iż nasze urządzenia były kopią radzieckich saturatorów i produkowane były w naszym kraju w warunkach gospodarczego niedoboru cała ta machina do wody sodowej była jednym wielkim składakiem. Umieszczona na dwóch motorowerowych kółkach (zapewne wziętych z "Komara), blat pokryty był sitem w którym umieszczono niewielki natrysk. Pośrodku tego wszystkiego zamontowano niewielki kranik (posiadający kurek "pożyczony" z kaloryfera) oraz zbiorniczek na sok. Urządzenie to podłączano za pomocą gumowego węża w pobliżu miejskiego hydrantu. Następnie wystarczyło odkręcić kurki butli zawierające dwutlenek węgla (takie butle były umieszczone wewnątrz pojazdu) by otrzymać orzeźwiającą wodę sodową. Całe to urządzenie było wzbogacone dodatkowo o parasolkę, która służyła do chronienia sprzedawcy przed upałem.

Były do wyboru dwie opcje - albo tańsza, czysta woda nasycona CO2, albo nieco droższa z sokiem. Najczęściej był to malinowy oparty na jakimś barwniku lub soku z landrynek. Moźna było też za dodatkową opłatą poprosić o podwójną porcję soku - wtedy oczywiście napój był bardziej słodki.

saturator 02

W owych czasach w Polsce Ludowej nikomu nie przyszło na myśl używać kubków jednorazowych, bo takowe nie istniały. Wobec powyższego napój ten zwykle wlewało się do specjalnie przygotowanych do tego celu szklankach (każdy sprzedawca miał przy sobie 5 czy 6 sztuk), tzw. musztardówkach, które dla zachowania pozorów higieny po każdym użyciu spłukiwano niewielką ilością wody tryskającej z blatu saturatora. Wątpliwa czystość naczyń dała wodzie z saturatorów żartobliwy przydomek "gruźliczanka". Lata 60-te to był okres walki właścicieli saturatorów ze stacjami sanitarno-epidemiologicznymi, które walcząc z tymi urządzeniami walczyły z nośnikiem wirusowego zapalenia wątroby. O dziwo, do żadnej epidemii spowodowanej przez saturatory nigdy nie doszło. Pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych szklanki te zostały zamienione na jednorazowe kubeczki.

saturator 03

Wspomnieć warto również o zautomatyzowanym saturatorze przypominającym wielkością budkę telefoniczną, przybyłym ze Związku Radzieckiego, w którym też można było się napić zwykłej wody czy z dodatkiem soku, po wrzuceniu monety do odpowiedniego otworu. Szklanki zaś były przymocowane do automatu łańcuchem albo drutem. Było to zabezpieczenie przed kradzieżą, nawiasem mówiąc marne zabezpieczenie bo i tak zawsze znalazł się ktoś kto je po prostu zabrał ze sobą.

Wobec braku napojów gazowanych w sklepach saturatory królowały na ulicach aż do końca lat 80-tych. Zespół Wały Jagiellońskie w piosence "Złote żniwa" postanowił uwiecznić to urzędzenie (Tato, kupmy sobie saturator / co ty na to).

saturator 04

Ostatni saturator został wyparty przez wodę gazowaną około 1995 roku. Obecnie pojedyńcze egzemplarze tego urządzenia pojawiają się na większych festynach lub okazjonalnych przyjęciach na zasadzie atrakcji. Woda pochodzi z kupowanych w hurtowniach zbiorników a "musztardówki" zostały zamienione na kubeczczki jednorazowego użytku.

Wobec permanentnego deficytu napojów gazowanych saturatory królowały na ulicach aż do końca lat 80. Upamiętnił je w piosence "Złote żniwa" zespół Wały Jagiellońskie (Tato / Rzuć sałatą / kupmy sobie saturator). Pojedyńcze egzemplarze funkcjonują dziś na zasadzie atrakcji. Kubeczki są jednorazowe a woda pochodzi z kupowanych w hurtowniach zbiorników.

SATURATOR

0

Zapewne większość z Was pamięta kiedy to w upalne dni, szczególnie w większych miastach albo dużych skupiskach ludzi pojawiał się biały pojazd na motocyklowych kołach, przyciągający uwagę spragnionych. Mowa tutaj o saturatorze. Były to maszyny produkowane przez Spółdzielnię Mechaników w połowie lat 50-tych.

01

Czym był taki saturator? To było mobilne urządzenie do nasycania płynu bąbelkami. Z racji iż nasze urządzenia były kopią radzieckich saturatorów i produkowane były w naszym kraju w warunkach gospodarczego niedoboru cała ta machina do wody sodowej była jednym wielkim składakiem. Umieszczona na dwóch motorowerowych kółkach (zapewne wziętych z "Komara), blat pokryty był sitem w którym umieszczono niewielki natrysk. Pośrodku tego wszystkiego zamontowano niewielki kranik (posiadający kurek "pożyczony" z kaloryfera) oraz zbiorniczek na sok. Urządzenie to podłączano za pomocą gumowego węża w pobliżu miejskiego hydrantu. Następnie wystarczyło odkręcić kurki butli zawierające dwutlenek węgla (takie butle były umieszczone wewnątrz pojazdu) by otrzymać orzeźwiającą wodę sodową. Całe to urządzenie było wzbogacone dodatkowo o parasolkę, która służyła do chronienia sprzedawcy przed upałem.

Były do wyboru dwie opcje - albo tańsza, czysta woda nasycona CO2, albo nieco droższa z sokiem. Najczęściej był to malinowy oparty na jakimś barwniku lub soku z landrynek. Moźna było też za dodatkową opłatą poprosić o podwójną porcję soku - wtedy oczywiście napój był bardziej słodki.

02

W owych czasach w Polsce Ludowej nikomu nie przyszło na myśl używać kubków jednorazowych, bo takowe nie istniały. Wobec powyższego napój ten zwykle wlewało się do specjalnie przygotowanych do tego celu szklankach (każdy sprzedawca miał przy sobie 5 czy 6 sztuk), tzw. musztardówkach, które dla zachowania pozorów higieny po każdym użyciu spłukiwano niewielką ilością wody tryskającej z blatu saturatora. Wątpliwa czystość naczyń dała wodzie z saturatorów żartobliwy przydomek "gruźliczanka". Lata 60-te to był okres walki właścicieli saturatorów ze stacjami sanitarno-epidemiologicznymi, które walcząc z tymi urządzeniami walczyły z nośnikiem wirusowego zapalenia wątroby. O dziwo, do żadnej epidemii spowodowanej przez saturatory nigdy nie doszło. Pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych szklanki te zostały zamienione na jednorazowe kubeczki.

03

Wspomnieć warto również o zautomatyzowanym saturatorze przypominającym wielkością budkę telefoniczną, przybyłym ze Związku Radzieckiego, w którym też można było się napić zwykłej wody czy z dodatkiem soku, po wrzuceniu monety do odpowiedniego otworu. Szklanki zaś były przymocowane do automatu łańcuchem albo drutem. Było to zabezpieczenie przed kradzieżą, nawiasem mówiąc marne zabezpieczenie bo i tak zawsze znalazł się ktoś kto je po prostu zabrał ze sobą.

Wobec braku napojów gazowanych w sklepach saturatory królowały na ulicach aż do końca lat 80-tych. Zespół Wały Jagiellońskie w piosence "Złote żniwa" postanowił uwiecznić to urzędzenie (Tato, kupmy sobie saturator / co ty na to).

04

Ostatni saturator został wyparty przez wodę gazowaną około 1995 roku. Obecnie pojedyńcze egzemplarze tego urządzenia pojawiają się na większych festynach lub okazjonalnych przyjęciach na zasadzie atrakcji. Woda pochodzi z kupowanych w hurtowniach zbiorników a "Musztardówki" zostały zamienione na kubeczczki jednorazowego użytku.

Wobec permanentnego deficytu napojów gazowanych saturatory królowały na ulicach aż do końca lat 80. Upamiętnił je w piosence "Złote żniwa" zespół Wały Jagiellońskie (Tato / Rzuć sałatą / kupmy sobie saturator). Pojedyńcze egzemplarze funkcjonują dziś na zasadzie atrakcji. Kubeczki są jednorazowe a woda pochodzi z kupowanych w hurtowniach zbiorników.