Szkolne czasy
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
- kerakerolf
- Posty: 818
- Rejestracja: 26 paź 2008, o 21:16
- Lokalizacja: Namysłów
Szkolne czasy
Tak nam się ciekawie w innym temacie wspominało mundurki, tarcze szkolne, czyny społeczne, wykopki, sadzenia lasów i pielenie buraków, że postanowiłem założyć osobny temat o wspomnieniach ze szkolnych czasów. Na początek zaproponuje dwa tematy do wspomnień.
Pamiętacie może w szkole średniej lekcje Przysposobienia obronnego. Ja je miałem w klasie I i II od 1985 do 1987 roku. Był to zdaje się najbardziej propagandowy przedmiot w całym procesie nauczania. Główne motto tych lekcji brzmiało: ,,NATO, a właściwie Amerykanie, na pewno nas zaatakują bomba atomową, pozostaje tylko bronić się przed skutkami wybuchu", I ,,Całe szczęście, że u naszego boku stoi ZSRR, ale przy bombie atomowej, to nam raczej nie pomoże". Był do tego nawet podręcznik, ilustracje w nim to głównie grzyby... grzyby atomowe. Profesor, który nauczał nas tego przedmiotu strasznie wczuwał się w rolę, a poza tym to wszędzie był, wszystko widział i wszystko wiedział. Pytał na przykład: ,,Niósł ktoś kiedyś na plecach trupa? Nie? A ja niosłem. Będziecie musieli się nauczyć". Kolejne pytanie: ,,Golił ktoś w życiu trupa? Nie? A widzicie, ja goliłem" Następne: ,,Widział ktoś kiedyś zdeptane dziecko przez tłum ludzi? Nie? A ja widziałem w Kluczborku na PKS-ie. Pierwszy je zobaczyłem" Pomyślałem wtedy: ,,Uhm. Powiedz jeszcze, że pod swoimi nogami". I żebyśmy zapamiętali, że ,,W państwowych zakładach pracuje się o wiele przyjemniej niż u jakiegoś prywatnego kapitalisty". A wie bo oczywiście: ,,Sam pracował".
Oprócz wkuwania co robić jak już nas zaatakują ci z zachodu były jeszcze zajęcia praktyczne na oceny: musztra na placu przed szkołą, rzut granatem ćwiczebnym (jedna z koleżanek wychodziły tylko rzuty w bok lub za siebie i trzeba było uciekać), strzały z karabinu do tarczy, czy szukanie w parku w maskach gazowych z kompasem punktu zbornego po ataku broni biologicznej.
W 1987r. odbyły się zawody z pierwszej pomocy. Klasę podzielono na grupy czteroosobowe (tyle ile potrzeba do niesienia noszy) i każda z nich miała chodzić po parku i znajdować osoby ranne po ciężkich walkach. Przy każdej z nich stał obserwator i sprawdzał prawidłowość podjętych działań przy konkretnym uszkodzeniu ciała. Z pierwszej pomocy trzeba było więc być obrytym. Na następnej lekcji po tych zawodach profesor czytał protokoły komisji i na tej podstawie wpisywał oceny do dziennika. Najgorsze oceny dostały koleżanki, którym coś tam się pomyliło podczas udzielania pomocy i komisja stwierdziła, że podjęte przez nie działania przyczyniły by się do pogorszenia stanu rannego, do zgonu włącznie.
Ja podczas tych zawodów akurat chorowałem, ale dostałem ocenę BDB, ponieważ podczas ćwiczeń należałem do najlepszej grupy ratunkowej.
Ktoś ma jeszcze podobne wspomnienia?
A kto pamięta przedmiot ,,Przysposobienie do życia w rodzinie", do którego program nauczania zatwierdzono już w 1984r., ale podręcznik wydrukowano dopiero w roku 1987. Podręcznik wywołał chyba skandal, bo były tam ilustracje nagiej kobiety i mężczyzny. Najpierw została więc wycofany podręcznik, a później zrezygnowano z tego przedmiotu. Nie wiem czy nie było pomysłu, aby oddawać z powrotem zakupione książki. Ja swojej nie oddałem. Pamiętam jak pytaliśmy się wychowawczyni: ,,No i co teraz będzie?", a ta odpowiadała ,,Jakby co to będę was uczyć na lekcji wychowawczej". Ktoś pamięta ta zawieruchę związaną z tym przedmiotem?
Chyba rok po tym zamieszaniu wyświetlano w mojej szkole film edukacyjny, w którym budowę ciała kobiety i mężczyzny objaśniano na nagich aktorach.
Film był oczywiście większą atrakcją niż ten wycofany podręcznik.
Na początek tyle.
Pamiętacie może w szkole średniej lekcje Przysposobienia obronnego. Ja je miałem w klasie I i II od 1985 do 1987 roku. Był to zdaje się najbardziej propagandowy przedmiot w całym procesie nauczania. Główne motto tych lekcji brzmiało: ,,NATO, a właściwie Amerykanie, na pewno nas zaatakują bomba atomową, pozostaje tylko bronić się przed skutkami wybuchu", I ,,Całe szczęście, że u naszego boku stoi ZSRR, ale przy bombie atomowej, to nam raczej nie pomoże". Był do tego nawet podręcznik, ilustracje w nim to głównie grzyby... grzyby atomowe. Profesor, który nauczał nas tego przedmiotu strasznie wczuwał się w rolę, a poza tym to wszędzie był, wszystko widział i wszystko wiedział. Pytał na przykład: ,,Niósł ktoś kiedyś na plecach trupa? Nie? A ja niosłem. Będziecie musieli się nauczyć". Kolejne pytanie: ,,Golił ktoś w życiu trupa? Nie? A widzicie, ja goliłem" Następne: ,,Widział ktoś kiedyś zdeptane dziecko przez tłum ludzi? Nie? A ja widziałem w Kluczborku na PKS-ie. Pierwszy je zobaczyłem" Pomyślałem wtedy: ,,Uhm. Powiedz jeszcze, że pod swoimi nogami". I żebyśmy zapamiętali, że ,,W państwowych zakładach pracuje się o wiele przyjemniej niż u jakiegoś prywatnego kapitalisty". A wie bo oczywiście: ,,Sam pracował".
Oprócz wkuwania co robić jak już nas zaatakują ci z zachodu były jeszcze zajęcia praktyczne na oceny: musztra na placu przed szkołą, rzut granatem ćwiczebnym (jedna z koleżanek wychodziły tylko rzuty w bok lub za siebie i trzeba było uciekać), strzały z karabinu do tarczy, czy szukanie w parku w maskach gazowych z kompasem punktu zbornego po ataku broni biologicznej.
W 1987r. odbyły się zawody z pierwszej pomocy. Klasę podzielono na grupy czteroosobowe (tyle ile potrzeba do niesienia noszy) i każda z nich miała chodzić po parku i znajdować osoby ranne po ciężkich walkach. Przy każdej z nich stał obserwator i sprawdzał prawidłowość podjętych działań przy konkretnym uszkodzeniu ciała. Z pierwszej pomocy trzeba było więc być obrytym. Na następnej lekcji po tych zawodach profesor czytał protokoły komisji i na tej podstawie wpisywał oceny do dziennika. Najgorsze oceny dostały koleżanki, którym coś tam się pomyliło podczas udzielania pomocy i komisja stwierdziła, że podjęte przez nie działania przyczyniły by się do pogorszenia stanu rannego, do zgonu włącznie.
Ja podczas tych zawodów akurat chorowałem, ale dostałem ocenę BDB, ponieważ podczas ćwiczeń należałem do najlepszej grupy ratunkowej.
Ktoś ma jeszcze podobne wspomnienia?
A kto pamięta przedmiot ,,Przysposobienie do życia w rodzinie", do którego program nauczania zatwierdzono już w 1984r., ale podręcznik wydrukowano dopiero w roku 1987. Podręcznik wywołał chyba skandal, bo były tam ilustracje nagiej kobiety i mężczyzny. Najpierw została więc wycofany podręcznik, a później zrezygnowano z tego przedmiotu. Nie wiem czy nie było pomysłu, aby oddawać z powrotem zakupione książki. Ja swojej nie oddałem. Pamiętam jak pytaliśmy się wychowawczyni: ,,No i co teraz będzie?", a ta odpowiadała ,,Jakby co to będę was uczyć na lekcji wychowawczej". Ktoś pamięta ta zawieruchę związaną z tym przedmiotem?
Chyba rok po tym zamieszaniu wyświetlano w mojej szkole film edukacyjny, w którym budowę ciała kobiety i mężczyzny objaśniano na nagich aktorach.
Film był oczywiście większą atrakcją niż ten wycofany podręcznik.
Na początek tyle.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2008, o 19:33 przez kerakerolf, łącznie zmieniany 2 razy.
Jak widać Twój nauczyciel to były wojskowy. Ja tez miałem lekcje PO z byłym emerytowanym oficerem. Jak on przynudzał! Pamiętam te wszystkie "nowoczesne" łącznice polowe, aparaty polowe i inne nowoczesności pamiętające bitwę stalingradzką. Ze strzelaniem niestety się nie udało. Akurat nastał stan wojenny i grupa trepów ze śmiertelnie kamiennymi minami zabrała KbKs-y i zaplombowała pomieszczenie. Jakby zbrojownię z cekaemami i granatnikami opanowali. Wróg klasowy czyhał.
Potem było strzelanie z wiatrówek. Niektóre były tak rozkalibrowane, ze trzeba było lufę kierować do góry, żeby trafiły w ścianę z tarczami. Jaja były jak po raz pierwszy pan profesor wydał nam te sprzęty, żeby na sucho poćwiczyć pozycje strzeleckie. Akurat miałem w kieszeni trochę "diabolek", załadowałem i wystrzeliłem. Co to była za panika!
No i inne ćwiczenia zakładanie i zdejmowanie popularnego słonika, budowa granatu obronnego F1, bomby atomowej... czego tam nie było. Bandażowanie, chusty trójkatne, chwyty krzesełkowe.
Za to z PO zawsze podciągało się średnią, bo obowiązkowo musiała być piątka.
Potem było strzelanie z wiatrówek. Niektóre były tak rozkalibrowane, ze trzeba było lufę kierować do góry, żeby trafiły w ścianę z tarczami. Jaja były jak po raz pierwszy pan profesor wydał nam te sprzęty, żeby na sucho poćwiczyć pozycje strzeleckie. Akurat miałem w kieszeni trochę "diabolek", załadowałem i wystrzeliłem. Co to była za panika!
No i inne ćwiczenia zakładanie i zdejmowanie popularnego słonika, budowa granatu obronnego F1, bomby atomowej... czego tam nie było. Bandażowanie, chusty trójkatne, chwyty krzesełkowe.
Za to z PO zawsze podciągało się średnią, bo obowiązkowo musiała być piątka.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Dudzio pisze: Wróg klasowy czyhał.
Akurat miałem w kieszeni trochę "diabolek", załadowałem i wystrzeliłem. Co to była za panika!
No i inne ćwiczenia zakładanie i zdejmowanie popularnego słonika, budowa granatu obronnego F1, bomby atomowej... czego tam nie było. Bandażowanie, chusty trójkatne, chwyty krzesełkowe.
A co to te diabolki?
Tego określenia też nie znam.
Ja w ósmej klasie miałam PO, ale nic szczególnego się nie działo.
W LO mieliśmy nauczyciela, który kazał przed każdą lekcją składać meldunek o gotowości klasy do lekcji. Facet miał generalnie osobliwe poczucie humoru i sposób wypowiedzi. Rzuty granatami były, musztry też. Oceny z PO przeliczać kazał na punkty, co ówcześnie było pewną nowością.
Wychowanie do życia w rodzinie w podstawówce wyglądało w ten sposób, że pani od biologii robiła dodatkowe lekcje po lekcjach, oddzielnie dla dziewcząt i chłopców.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2008, o 21:19 przez Elle, łącznie zmieniany 1 raz.
U mnie zajęcia z wychowania do itd. prowadziła higienistka i wychowawca na lekcji wychowawczej, oczywiście oddzielnie dla dziewczyn i chłopaków.Elle pisze:Wychowanie do życia w rodzinie w podstawówce wyglądało w ten sposób, że pani od biologii robiła dodatkowe lekcje po lekcjach, oddzielnie dla dziewcząt i chłopców.
Skoro już "ten" problem poruszyliśmy, to czy rodzice w ramach uświadamiania kupili wam takie książeczki, z symbolami męsko-damskimi (ok. 1982-83 r.)? Były dwie: z czerwonymi symbolami dla młodszej i niebieskimi dla starszej młodzieży. Tytuł zdaje się brzmiał :"My"? Taka biała kwadratowa książeczka. W środku kolorowe zdjęcia bardzo dobrej jakości - do dzisiaj pamiętam twarze tych osób. Rozebrani. Były też zdjęcia kochającej się pary. Moi rodzice kupili tę książkę dla mnie, ale oczywiście nie dali mi jej wprost. Sama miałam ją "wyczaić" pośród książek, co oczywiście zrobiłam, ale ja z kolei udawałam, że książki nie znalazłam. A po jakimś czasie przestałam się konspirować i zabrałam ją do swojej biblioteczki.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
jakie szzcęście ze ja sie urodziłem trochę poźniej i nie spotkałem się z czymś taki jak profesor Eryka. najbardziej podobał mi sie tekst ,Całe szczęście, że u naszego boku stoi ZSRR, ale przy bombie atomowej, to nam raczej nie pomoże"
z pierwszej klasy pamientam woźnego który miał taki głos, ze się go wszycy bali bardziej niż dyrektora, potem wożnego zobaczyłem na motorze w mundurze milicyjnym, potem dowiedziałem się ze był w zomo.
z pierwszej klasy pamientam woźnego który miał taki głos, ze się go wszycy bali bardziej niż dyrektora, potem wożnego zobaczyłem na motorze w mundurze milicyjnym, potem dowiedziałem się ze był w zomo.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
przysposbienie do zycia wrodzinie miałem w osttjnich klasach podstawówki, pamientam jak majac siedem lat znalazałem ksiazeczę wyjasniajacą wszytkie tajemnice mama mówiła że bedie mi potrzebna w starszych klasach.
taka kwadrataowa z pomarczocowymi znakami płci. było o tym jak to chłopiecz czeka z tatą na swoją mała siotrzeyczkę. i pokazna na rysunkch anatomia dzieci.
taka kwadrataowa z pomarczocowymi znakami płci. było o tym jak to chłopiecz czeka z tatą na swoją mała siotrzeyczkę. i pokazna na rysunkch anatomia dzieci.
Nauczycielem PO w podstawówce był mój sąsiad z klatki,spokojny flegmatyczny facet.Jakąś część materiału przerabialismy:atom,pierwsza pomoc,broń chemiczna,biologiczna,ale z "praktyk" był tylko jeden próbny alarm,który postawił na nogi całą szkołę.Był apel,zakładanie masek przeciwgazowych i test na wiedzę o zachowaniu podczas zagrożenia.Ogólnie to były luźne lekcje. W technikum to PO mieliśmy tylko w pierwszej klasie przez pierwsze półrocze,potem moglismy dłużej pospać,bo przychodziliśmy godzinę później.Nauczyciel nie był przyjaźnie nastawiony do wschodnich braci.Elle, moja uświadamiająca książeczka byla cienka jak zeszyt 16 kartkowy,niebieska, z głowami dziewczynki i chłopca i w ich myslach dorosłe postacie.Nie bylo tam zdjęć tylko ilustracje.Dostałam ją w 6 klasie razem z czerwonym kwiatkiem
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Ja właśnie chyba o niej pisałam, o pierwszej części. Wydawało mi się, że te symbole były czerwone, ale możliwe, że właśnie pomarańczowe. Czyli ty też wyszperałeś ukrytą książeczkę.biały_delfin pisze:przysposbienie do zycia wrodzinie miałem w osttjnich klasach podstawówki, pamientam jak majac siedem lat znalazałem ksiazeczę wyjasniajacą wszytkie tajemnice mama mówiła że bedie mi potrzebna w starszych klasach.
taka kwadrataowa z pomarczocowymi znakami płci. było o tym jak to chłopiecz czeka z tatą na swoją mała siotrzeyczkę. i pokazna na rysunkch anatomia dzieci.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
chyba nie była głęko ukrzyta, bo znalazłem prawie na wierzchu była jescze druga z niebieskimi symbolami, tam juz były fotoeianie : dziewczynki, chłopca, kobiety, mezczyzny, i jedna z kobietą na sali poprodowej.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2008, o 23:27 przez biały_delfin, łącznie zmieniany 2 razy.
To taki ołowiany śrut do wiatrówek.Elle pisze: A co to te diabolki?
Tego określenia też nie znam.
Co do PZRS-u inaczej zwanego Pedeżetem, to zajęcia z reguły prowadzone były tak, żeby ich nie było. Raz wyświetlono czechosłowacki film o nieodpowiedzialnej parze, której miłość zakończyła się niepożądaną ciąża. I tyle. Reszta zajęć to były szkolenia ze spółdzielczości. Radziliśmy sobie sami.
Ostatnio zmieniony 13 gru 2008, o 23:51 przez Dudzio, łącznie zmieniany 1 raz.
"ciężkie czasy!" westchnął sowiecki sołdat zdejmując zegar z wieży kościelnej
Ta sama! Przypomniałam sobie tę kobietę.biały_delfin pisze:chyba nie była głęko ukrzyta, bo znalazłem prawie na wierzchu była jescze druga z niebieskimi symbolami, tam juz były fotoeianie : dziewczynki, chłopca, kobiety, mezczyzny, i jedna z kobietą na sali poprodowej.
Delfinie, coś dzisiaj literki ci się mylą.
Ojojojjj.Dudzio pisze:To taki ołowiany śrut do wiatrówek.Elle pisze: A co to te diabolki?
Tego określenia też nie znam.
Co do PZRS-u inaczej zwanego Pedeżetem, to zajęcia z reguły prowadzone były tak, żeby ich nie było. Raz wyświetlono czechosłowacki film o nieodpowiedzialnej parze, której miłość zakończyła się niepożądaną ciąża. I tyle. Reszta zajęć to były szkolenia ze spółdzielczości. Radziliśmy sobie sami.