RTV AGD PRL
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Ha! Walkman "Kajtek" - ważyło toto z pół kilograma, format A5, wchodziły 4 baterie paluszki, które starczały na ledwie godzinę grania. No i badziewiste słuchawki łamiące się przy pierwszej lepszej okazji.
"Kasprzaka" (tego z radiem) dostałem na komunię (dla odmiany od kolegów którzy wszyscy mieli "Grundigi"), służył bardzo długo, gdy się zerwał pasek klinowy w magnetofonie (oczywiście nigdzie nie mozna było ich dostać) - jeszcze długo potem jako radio. Przez jakiś czas miałem takie "hobby" - przeczesywałem sobie zakresy fal krótkich szukając różnych "egzotycznych" stacji radiowych (ojciec wieczorami robił to samo - ale z naciskiem na Radio Wolna Europa ), a znajdowałem nawet przekazy szyfrowe jakichś radzieckich stacji wojskowych, czy transmisje alfabetem Morse'a.
"Kasprzakiem" dawało się nagrywać programy z TV - potrzebny był tylko odpowiedni kabel. Ja nawet stworzyłem sobie taką namiastke "magnetowidu" - nagrywałem sobie na kasety audio fonię z bajek TV, seriali, robiłem do tego kredkami okładki do kaset i potem słuchałem.
Zresztą pamiętam, że fonia programu 2 TVP dawała się ładnie łapać na UKF, więc nawet kabla nie było trzeba...
Telefon na korbkę - pracuję w PKP i powiem, że nawet w latach 90-tych gdzieniegdzie były takie uzywane w kolejowej sieci telefonicznej
Kalkulator Elwro - mama pracowała w finansach (była główną księgową) to taki miała. Czasami pozwalała się nim bawić.
Wentylatorek "Zefir" - mam taki w pracy i nawet działa do dziś - w co bardziej upalne dni jest niezastąpiony.
Syfon - wszyscy chyba mieli - do dziś się zastanawiam; skoro napełnione naboje dostawało się TYLKO I WYŁĄCZNIE oddając stare, zużyte - skąd brało sie tą "pierwszą" partię? U mojej babci do dziś syfon gdzieś w górnych szafkach pokutuje, ale skąd wziąć naboje...?
"Kasprzaka" (tego z radiem) dostałem na komunię (dla odmiany od kolegów którzy wszyscy mieli "Grundigi"), służył bardzo długo, gdy się zerwał pasek klinowy w magnetofonie (oczywiście nigdzie nie mozna było ich dostać) - jeszcze długo potem jako radio. Przez jakiś czas miałem takie "hobby" - przeczesywałem sobie zakresy fal krótkich szukając różnych "egzotycznych" stacji radiowych (ojciec wieczorami robił to samo - ale z naciskiem na Radio Wolna Europa ), a znajdowałem nawet przekazy szyfrowe jakichś radzieckich stacji wojskowych, czy transmisje alfabetem Morse'a.
"Kasprzakiem" dawało się nagrywać programy z TV - potrzebny był tylko odpowiedni kabel. Ja nawet stworzyłem sobie taką namiastke "magnetowidu" - nagrywałem sobie na kasety audio fonię z bajek TV, seriali, robiłem do tego kredkami okładki do kaset i potem słuchałem.
Zresztą pamiętam, że fonia programu 2 TVP dawała się ładnie łapać na UKF, więc nawet kabla nie było trzeba...
Telefon na korbkę - pracuję w PKP i powiem, że nawet w latach 90-tych gdzieniegdzie były takie uzywane w kolejowej sieci telefonicznej
Kalkulator Elwro - mama pracowała w finansach (była główną księgową) to taki miała. Czasami pozwalała się nim bawić.
Wentylatorek "Zefir" - mam taki w pracy i nawet działa do dziś - w co bardziej upalne dni jest niezastąpiony.
Syfon - wszyscy chyba mieli - do dziś się zastanawiam; skoro napełnione naboje dostawało się TYLKO I WYŁĄCZNIE oddając stare, zużyte - skąd brało sie tą "pierwszą" partię? U mojej babci do dziś syfon gdzieś w górnych szafkach pokutuje, ale skąd wziąć naboje...?
"Kasprzakiem" dawało się nagrywać programy z TV - potrzebny był tylko odpowiedni kabel. Ja nawet stworzyłem sobie taką namiastke "magnetowidu" - nagrywałem sobie na kasety audio fonię z bajek TV, seriali, robiłem do tego kredkami okładki do kaset i potem słuchałem.
Tez tak robilam,nagrywalam wieczorynki:Malych mieszkanców wielkich gór ,D'artagna.Seriale tez nagrywalam,Tylko Manhattan i Katarzyne,ale potem potrzebowalam tasmy,na jakies badziewie i pozgrywalam.Do dzis zostala mi tylko cudem uchowana melodia z Dziedzictwa milosci. Poczatkowo nagrywalam bez kabla,wtedy wyrzucalam wszystkich z pokoju i nagrywalam.Jakosc wiadomo byla do kitu,a jak ktos wszedl,to wszystko diabli brali.Pomarudzilam i dostalam kabel,wtedy nagrywalam juz normalnie.
Tez tak robilam,nagrywalam wieczorynki:Malych mieszkanców wielkich gór ,D'artagna.Seriale tez nagrywalam,Tylko Manhattan i Katarzyne,ale potem potrzebowalam tasmy,na jakies badziewie i pozgrywalam.Do dzis zostala mi tylko cudem uchowana melodia z Dziedzictwa milosci. Poczatkowo nagrywalam bez kabla,wtedy wyrzucalam wszystkich z pokoju i nagrywalam.Jakosc wiadomo byla do kitu,a jak ktos wszedl,to wszystko diabli brali.Pomarudzilam i dostalam kabel,wtedy nagrywalam juz normalnie.
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Z kolei ja na domowym Kasprzaku nagrywałem głównie występy kabaretowe lub audycje satyryczne w radiu lub telewizji, przede wszystkim Studio 202, Kabaret TEY. Później, pod koniec lat 80, na fali przemian polityczno-społecznych pojawiła się w pierwszym programie polskiego radia, audycja muzyczna „Zadzwońcie po milicję”, prowadzona przez Macieja Chmiela i Krzysztofa Skibę, którą nagrywałem na kasety. W tym programie była prezentowana głównie muzyka punkowa, za obrazoburcze teksty , które tam się pojawiały, w stylu Jaruzelski smok Wawelski, Lech Wałęsa do ci mięsa! Wołowina bez kości – dużo przyjemności! Kotlet mielony z Solidarności, został zdjęty z anteny bodajże w 1990, pół roku po kontraktowych wyborach. Pamiętam jak czekałem na kolejną cotygodniową audycję, kaseta w magnetofonie, a zamiast intra programu usłyszałem głos spikerki, która powiedziała,że „zadzwońcie na milicję” "zostało zawieszone ze względu na kontrowersyjną treść". Oczywiście po nagranych kasetach, już śladu nie ma, niestety.
Helmutt pisze:"Kasprzaka" (tego z radiem) dostałem na komunię (dla odmiany od kolegów którzy wszyscy mieli "Grundigi"), służył bardzo długo, gdy się zerwał pasek klinowy w magnetofonie (oczywiście nigdzie nie mozna było ich dostać) - jeszcze długo potem jako radio.
Mój tata swoje kupił za jedną z pierwszych wypłat i też służył długo. Po tym jak pasek klinowy się zerwał, tata założył jakiś zastępczy ale ten szybko się poluzował i wprawdzie magnetofon chodzi, ale straaaasznieeee zwaaaalniaaaaaaa Jak radio też używany był praktycznie do czasu, gdy kupiliśmy małe radyjko z budzikiem (na zdjęciu widać, że stoi na Kasprzaku :DDD). Ale tata ma sentyment do rupiecia i jak znam życie za cholerę nie pozwoli go wywalić
Adapter Artur należał do mamy. Stoi do dzisiaj w domu. Jako dziecko słuchałam bajke z winyli, ale któryś z moich kuzynów ponad 15 lat temu wyrwał głowicę, więc maszynka i kolekcja płyt obrastają kurzem. Szukamy kogoś kto mógłby go naprawić... P.S. A przed Arturem mama miała Bambino :DD
A może ktoś miał kiedyś radyjko marki Diana? Takie małe, Unitrowskie, na baterie?
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
oczywiście "AMI" wielkoobrazkowy aparat z kliszą 6x6 - robiłem zdjęcia, a wujek wywoływał w ciemni, warto zauważyć że duzo zawodowych fotografów lubiło tą wielkość kliszy,
radio "dana" miał ten sam wujek
"Kasprzakiem" dawało się nagrywać programy z TV - potrzebny był tylko odpowiedni kabel. Ja nawet stworzyłem sobie taką namiastke "magnetowidu" - nagrywałem sobie na kasety audio fonię z bajek TV, seriali, robiłem do tego kredkami okładki do kaset i potem słuchałem.
Tez tak robilam,nagrywalam wieczorynki:Malych mieszkanców wielkich gór ,D'artagna.Seriale tez nagrywalam,Tylko Manhattan i Katarzyne,ale potem potrzebowalam tasmy,na jakies badziewie i pozgrywalam.Do dzis zostala mi tylko cudem uchowana melodia z Dziedzictwa milosci.
bardzo ciekawa zabawa, i twórcza
ja miałem ponagrywane jakieś fragmenty "60 minut na godzinę", potem taśma była zjezdzona, bo nagrywalismy się z siostrą - jakieś durne rozmowy, piosenki, kolędy, (czasem wiersz z czytanki), jakieś "Sabriny" z radia - groch z kapustą.
ostała się jedna taśma - jakieś fragmenty "60 minut..", spotkanie z Czesławem Miłoszem
i najważniejsze - mój głos kiedy miałem 3 lata !!
Wagę mam taką samą z identycznymi odwżnikami, coś w niej jest, co przyciąga uwagę dziecka, bo też wykorzystywałem ją do zabawy.
zabawa w sklep - podstawa
radio "dana" miał ten sam wujek
"Kasprzakiem" dawało się nagrywać programy z TV - potrzebny był tylko odpowiedni kabel. Ja nawet stworzyłem sobie taką namiastke "magnetowidu" - nagrywałem sobie na kasety audio fonię z bajek TV, seriali, robiłem do tego kredkami okładki do kaset i potem słuchałem.
Tez tak robilam,nagrywalam wieczorynki:Malych mieszkanców wielkich gór ,D'artagna.Seriale tez nagrywalam,Tylko Manhattan i Katarzyne,ale potem potrzebowalam tasmy,na jakies badziewie i pozgrywalam.Do dzis zostala mi tylko cudem uchowana melodia z Dziedzictwa milosci.
bardzo ciekawa zabawa, i twórcza
ja miałem ponagrywane jakieś fragmenty "60 minut na godzinę", potem taśma była zjezdzona, bo nagrywalismy się z siostrą - jakieś durne rozmowy, piosenki, kolędy, (czasem wiersz z czytanki), jakieś "Sabriny" z radia - groch z kapustą.
ostała się jedna taśma - jakieś fragmenty "60 minut..", spotkanie z Czesławem Miłoszem
i najważniejsze - mój głos kiedy miałem 3 lata !!
Wagę mam taką samą z identycznymi odwżnikami, coś w niej jest, co przyciąga uwagę dziecka, bo też wykorzystywałem ją do zabawy.
zabawa w sklep - podstawa
Delfinie, mój tata miał sprzęt do wywoływania zdjęć. Tak ze dwa razy do roku, rozkładał w kuchni cały sprzęt i razem tam siedzieliśmy do późnej nocy. Ja maczałam papier specjalnymi szczypcami w wywoływaczu, potem w utrwalaczu, a na koniec wrzucałam do wody w misce. A następnego dnia było wyławianie tych zdjęć z miski i suszenie ich w specjalnej suszarce. Ale to była frajda. Brata jakoś nie ciągnęło to tej roboty. I dlatego zawsze miałam tę zabawę dla siebie.
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
-------------------------------------------------Robi pisze: Ja maczałam papier specjalnymi szczypcami w wywoływaczu
Elle , taki?
[url=http://img181.imagevenue.com/loc430/th_ ... _430lo.jpg]Obrazek[/URL]
Robi jak zwykle kochany i niezastąpiony.
Taki właśnie. Wiesz, że w tych pudełkach do dzisiaj rodzice trzymają zdjęcia?
Ze starych aparatów miałam "Druha", jednakże w czasach mojego dzieciństwa miał on już lata swojej świetności za sobą i dlatego służył mi tylko jako zabawka. Czasem chodziłam do sąsiadek, ich ojciec zajmował sie troche fotografią, więc pozwalał nam uczestniczyć w wywoływaniu zdjęć. To było swietne uczucie, gdy zanurzało sie papier i powoli, stopniowo pojawiał się obraz. Do dzis pamietam, jak wpatrywaliśmy się usiłując zgadnąć co lub kto się pojawi.