W co bawiliśmy się jako niesforne dzieciaki?
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Hejka!!! Ponieważ wcześniej narobiłam małe zamieszanko z moim tematem, który na szczęście już usunięty został, to teraz na właściwym forum chciałabym przypomnieć Wam jedną zabawę.
Potrzebna była grupka dzieci. Wybierano spośród nich jedno, które zasiadało na tronie i było królem. Reszta dzieciaków ustalała sobie cichaczem jakąś wspólną czynność (np. zbieranie grzybów), po czym szła do Króla i rozpoczynała się zabawa. Zaczynały dzieci:
_ Dzień dobry Królu Lulu z kartoflanym nosem polanym sosem.
_ Dzień dobry Dzieci Śmieci, gdzieście były i coście robiły
_ Byliśmy tam, byliśmy tu a robiliśmy to ....
i wtedy dzieci pokazywały to co wcześniej ustaliły, zadaniem króla było zgadnąć. Nie pamiętam tylko jak to się kończyło. Czy wystarczyło, że król zgadł i potem wybierało się następne dziecko, czy też król po odgadnięciu musiał złapać jakieś dziecko i to ono było królem. Pomóżcie jeśli pamiętacie. W ogóle to opiszcie jakieś zabawy. Wokół mnie urodziło się ostatnio sporo dzieciaków i jako dobra ciocia chcę się z nimi jakoś normalnie bawić.
Kołaczą mi się jeszcze po głowie takie słowa: Hali hali wesołe miasteczko się pali! Wiem, że do tego potrzebna była piłka, że się nią rzucało i niestety w dalej już moja pamięć strajkuje Pozdrawiam
Potrzebna była grupka dzieci. Wybierano spośród nich jedno, które zasiadało na tronie i było królem. Reszta dzieciaków ustalała sobie cichaczem jakąś wspólną czynność (np. zbieranie grzybów), po czym szła do Króla i rozpoczynała się zabawa. Zaczynały dzieci:
_ Dzień dobry Królu Lulu z kartoflanym nosem polanym sosem.
_ Dzień dobry Dzieci Śmieci, gdzieście były i coście robiły
_ Byliśmy tam, byliśmy tu a robiliśmy to ....
i wtedy dzieci pokazywały to co wcześniej ustaliły, zadaniem króla było zgadnąć. Nie pamiętam tylko jak to się kończyło. Czy wystarczyło, że król zgadł i potem wybierało się następne dziecko, czy też król po odgadnięciu musiał złapać jakieś dziecko i to ono było królem. Pomóżcie jeśli pamiętacie. W ogóle to opiszcie jakieś zabawy. Wokół mnie urodziło się ostatnio sporo dzieciaków i jako dobra ciocia chcę się z nimi jakoś normalnie bawić.
Kołaczą mi się jeszcze po głowie takie słowa: Hali hali wesołe miasteczko się pali! Wiem, że do tego potrzebna była piłka, że się nią rzucało i niestety w dalej już moja pamięć strajkuje Pozdrawiam
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
Ponieważ jako dzieciak mieszkałem na Ursynowie to mieliśmy fantastyczny dostęp do różnego rodzaju budów. Nowe bloki, nowe pawilony, studzienki kanalizacyjne, studzienki telekomunikacji no i metro
Łaziło się wszędzie i zbierało pręty, druty itp rzeczy
Chyba nigdy nie zapomnę jak łaziliśmy po budowie metra po jakiejś "szynie (teraz to strop sufitu metra) zawieszonej nad 10. metrowym dołem.
Kapiszony, spłonki (naboje do straszaków), korki, saletra z cukrem (bączki, wulkany) były na porządku dziennym.
Z Lasu kabackiego przynosiliśmy gałęzie Leszczyny, z których robiliśmy łuki
Proce, haclówki (to takie proce tylko zrobione ze sztywnego drutu. Strzelałe się z nich drucikami wygiętymi w literkę U), spluwy z długopisów, ołówków, szkła... za naboje służył wymemłany w buzi papier lub ... czarny bez, który cholernie brudził
Budowanie szałasów, baz, zdobywanie lochów (piwnic lub budowanych pawilonów), zjeżdżanie po linie z drzew ( to już czasy Rambo i żółwi Ninja) również były codziennymi zabawami.
A pamiętacie grę w pikuty czy państwa ?
Rysowało się na ziemi okrąg i dzieliło na równe części (w zależności od liczby graczy). Stojąc na swojej części rzucało się nożem w czyjeś państwo. Odkrajało się kawałek w takiej linii jak wbił się nóż powiększając swoje imperium.
W zimę rzucaliśmy śnieżkami w okna domów lub przejeżdżających autobusów.
Standardem też było wkładanie zapałki w domofon lub dzwonek do drzwi:)
Ganianie się z dozorcą np. terenu przedszkolnego tez umilało nam tamte beztroskie lata.
Łaziło się wszędzie i zbierało pręty, druty itp rzeczy
Chyba nigdy nie zapomnę jak łaziliśmy po budowie metra po jakiejś "szynie (teraz to strop sufitu metra) zawieszonej nad 10. metrowym dołem.
Kapiszony, spłonki (naboje do straszaków), korki, saletra z cukrem (bączki, wulkany) były na porządku dziennym.
Z Lasu kabackiego przynosiliśmy gałęzie Leszczyny, z których robiliśmy łuki
Proce, haclówki (to takie proce tylko zrobione ze sztywnego drutu. Strzelałe się z nich drucikami wygiętymi w literkę U), spluwy z długopisów, ołówków, szkła... za naboje służył wymemłany w buzi papier lub ... czarny bez, który cholernie brudził
Budowanie szałasów, baz, zdobywanie lochów (piwnic lub budowanych pawilonów), zjeżdżanie po linie z drzew ( to już czasy Rambo i żółwi Ninja) również były codziennymi zabawami.
A pamiętacie grę w pikuty czy państwa ?
Rysowało się na ziemi okrąg i dzieliło na równe części (w zależności od liczby graczy). Stojąc na swojej części rzucało się nożem w czyjeś państwo. Odkrajało się kawałek w takiej linii jak wbił się nóż powiększając swoje imperium.
W zimę rzucaliśmy śnieżkami w okna domów lub przejeżdżających autobusów.
Standardem też było wkładanie zapałki w domofon lub dzwonek do drzwi:)
Ganianie się z dozorcą np. terenu przedszkolnego tez umilało nam tamte beztroskie lata.
To w Warszawie też sie w to grało?siwyalf pisze:
A pamiętacie grę w pikuty czy państwa ?
Rysowało się na ziemi okrąg i dzieliło na równe części (w zależności od liczby graczy). Stojąc na swojej części rzucało się nożem w czyjeś państwo. Odkrajało się kawałek w takiej linii jak wbił się nóż powiększając swoje imperium.
Na moim podwórku we Wrocławiu w latach 80-tych bawiliśmy sie tez w "statki". Gralo się to w piaskownicy we dwóch. Na przeciwległych murkach piaskownicy każdy budował z piachu (ale wilgotnego z głębi, nie z sypkiego) swój okręt wojenny - z reguły długi z wieżyczkami z działami (z patyczków). Następnie stawało się na murku obok własnego statku i na przemian rzucało się cegłówką w statek przeciwnika. Kto komu pierwszy zupełnie zniszczył statek ten wygrywał.
Byla tez jakaś gra, ze sie na ziemi rysowało patykiem, chyba kraje... I rzucało w niebo piłkę tenisowa i trzeba było coś zrobić, zanim spadnie, ... Moze coś poplątałem , nie pamiętam. Kojarzycie?
No i byla oczywiscie gra w "kolarzy" kapslami od butelek. Butem rysowało się przez cale podwórko tor - długość buta stawała sie szerokością toru i w naturalny sposób powstawały po obu stronach naturalne krawędzie. W kapsel wklejało sie flagę państwa, jakie sie chciało reprezentować (ale chyba nie bylo to konieczne) i każdy pstrykał w kolejności swojego kolarza. Ważne było, żeby nie "wylać", czyli nie wyskoczyć z toru (nie pamiętam, co było konsekwencja "wylania"...). Jak była prosta, to bardziej utalentowani zawodnicy potrafili naprawdę daleko pstrykać. Ach, cóż to były za emocje...
Ponadto były tez pochody, zabawa w chowanego, piłka nożna (także w wydaniu jeden na jednego), zabawa w rycerzy (luki, tarcze, miecze) i skok wzwyż do piaskownicy przez wyrafinowaną improwizowaną konstrukcje z długich gałęzi naszych podwórkowych Forsycji (teraz sa te forsycje przycinane i za Chiny by się takich pięknych smukłych gałęzi już nie znalazło ).
Z listków forsycji robiliśmy tez stateczki i puszczaliśmy na nasza podwórkową kałużę. Byly 3 modele stateczków.
Byla tez jakaś gra, ze sie na ziemi rysowało patykiem, chyba kraje... I rzucało w niebo piłkę tenisowa i trzeba było coś zrobić, zanim spadnie, ... Moze coś poplątałem , nie pamiętam. Kojarzycie?
No i byla oczywiscie gra w "kolarzy" kapslami od butelek. Butem rysowało się przez cale podwórko tor - długość buta stawała sie szerokością toru i w naturalny sposób powstawały po obu stronach naturalne krawędzie. W kapsel wklejało sie flagę państwa, jakie sie chciało reprezentować (ale chyba nie bylo to konieczne) i każdy pstrykał w kolejności swojego kolarza. Ważne było, żeby nie "wylać", czyli nie wyskoczyć z toru (nie pamiętam, co było konsekwencja "wylania"...). Jak była prosta, to bardziej utalentowani zawodnicy potrafili naprawdę daleko pstrykać. Ach, cóż to były za emocje...
Ponadto były tez pochody, zabawa w chowanego, piłka nożna (także w wydaniu jeden na jednego), zabawa w rycerzy (luki, tarcze, miecze) i skok wzwyż do piaskownicy przez wyrafinowaną improwizowaną konstrukcje z długich gałęzi naszych podwórkowych Forsycji (teraz sa te forsycje przycinane i za Chiny by się takich pięknych smukłych gałęzi już nie znalazło ).
Z listków forsycji robiliśmy tez stateczki i puszczaliśmy na nasza podwórkową kałużę. Byly 3 modele stateczków.
"Małpeczki z naszej półeczki" Gdzie jesteś moja ukochana książko dzieciństwa?
"Widoczki" tez robiliśmy . Wykopać dołek w ziemi, włożyć parę ładnych dekoracyjnych elementów typu stokrotka, trawa, jakieś świecidełka i zakrywało sie to kawałkiem szkła, z reguły bodajże dnem butelki. I zasypywało z powrotem ziemia.Elle pisze:robienie szklanych widoczków w ziemi...
"Małpeczki z naszej półeczki" Gdzie jesteś moja ukochana książko dzieciństwa?
- biały_delfin
- Administrator
- Posty: 1949
- Rejestracja: 12 lis 2006, o 22:45
o tym, jeszcechyba nikt nie wspominał, a tez było powszechne.chrisbern pisze:piłka nożna (także w wydaniu jeden na jednego),
Robienie szklanych widoczków też mi się podbało, nawet sam zakopywałem w ziemi różne przedmioty, nie koniecznie kwiaty.
oprócz tych powszechechnie znaych zabaw w pisakownicy miałem swoje - budowałem, albo przynajmniej próbowałem budować małe "obiekty inzyniryjne"np. kopałem duży otwór zamykałem deseczkami, zasypywałem i nastepnie robiłłem w tym miejscu mały zalew,
albo kiedyś próbowałem zrobić mały tunel: kopałem rowek ustawiałem kontrukcje z deseczek i i zasypywałem pisakiem.
Ja znam, wkładaliśmy oprócz darów natury ludziki i zwierzątka.Kiedyś podczas zabawy ja i koleżanka zapomniałyśmy o naszych zakopanych skarbach a na drugi dzień jamki były puste..juka pisze:W ogóle nie znam zabawy w robienie widoczków .
http://serialkatarzyna.ovh.org/ polska strona serialu Katarzyna
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
http://www.catherinedemontsalvy.ch/ strona serialu w jezyku angielskim
http://orticoni.jose.neuf.fr/cariboost1/index.html francuska strona
Zwierzątka??? Rozduszona biedronka sidmiokropka?wilma pisze:Ja znam, wkładaliśmy oprócz darów natury ludziki i zwierzątka.Kiedyś podczas zabawy ja i koleżanka zapomniałyśmy o naszych zakopanych skarbach a na drugi dzień jamki były puste..juka pisze:W ogóle nie znam zabawy w robienie widoczków .
Kto rozgrzebał te jamki?