Świetne te kawałki
O Masztalskim i babie u lekarza było mnóstwo, tylko już trochę pamięć szwankuje
Najbardziej pamiętam ten, że przychodzi baba do lekarza ... a lekarz też baba
kawały z dzieciństwa
Moderatorzy: Robi, biały_delfin
Re: kawały z dzieciństwa
Dobre
Ja pamiętam jeszcze kawały o Polaku, Rusku i Niemcu; no i o Wąchocku.
Ja pamiętam jeszcze kawały o Polaku, Rusku i Niemcu; no i o Wąchocku.
- Doctor_Who
- Posty: 929
- Rejestracja: 29 lis 2011, o 18:01
- Lokalizacja: Gdzieś w czasoprzestrzeni ;)
Re: kawały z dzieciństwa
W czasach, gdy wychodził ''Uśmiech numeru'', królowały dowcipy o Mądrali i Iksińskim.
"Niebezpiecznie jest opierać wielkość swą na ujemnej wartości swych nieprzyjaciół." - Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Re: kawały z dzieciństwa
A kawały o Jasiu to już nikt nie pamięta?
Szukasz prezentu ? Sprawdź najnowszą Rossmann gazetkę
Re: kawały z dzieciństwa
kawałów o Jasiu było tak wiele, że nawet nie chce mi się przytaczać żadnego z nich. We wszystkich Jasio jawił się, jako niezbyt inteligentny dzieciak o erotycznych fantazjach, miał również dość głupich rodziców.
Re: kawały z dzieciństwa
Były jeszcze kawały o milicjantach (które później, siłą rzeczy, ewoluowały w kawały o policjantach ), np. taki najbardziej znany:
- Dlaczego milicjanci zawsze chodzą dwójkami ?
- Bo jeden umie czytać, a drugi pisać.
Albo:
Milicjant wpycha sobie do tyłka parówkę; podchodzi do niego kolega i pyta:
- Stary, co ty robisz ??
- A wiesz, byłem u dentysty i kazał mi jeść drugą stroną.
- Dlaczego milicjanci zawsze chodzą dwójkami ?
- Bo jeden umie czytać, a drugi pisać.
Albo:
Milicjant wpycha sobie do tyłka parówkę; podchodzi do niego kolega i pyta:
- Stary, co ty robisz ??
- A wiesz, byłem u dentysty i kazał mi jeść drugą stroną.
- Doctor_Who
- Posty: 929
- Rejestracja: 29 lis 2011, o 18:01
- Lokalizacja: Gdzieś w czasoprzestrzeni ;)
Re: kawały z dzieciństwa
Kilka dowcipów politycznych o komunie:
Do Stalina dzwoni Mao Tse-tung i pyta: - Towarzyszu Stalinie, czy moglibyście nam przysłać 100.000 ton węgla?
- Załatwione - mówi Stalin.
Po tygodniu Mao dzwoni ponownie:
- Towarzyszu Stalinie, czy moglibyście nam przysłać 100.000 ton ziarna?
- Załatwione - mówi Stalin.
Miesiąc później znowu telefon:
- Towarzyszu Stalinie, czy moglibyście nam przysłać 100.000 ton ryżu?
A Stalin na to:
- Węgiel - to rozumiem, ziarno - też, ale skąd ci Polacy wyciągną ryż?
*****
Wybory w latach 50-tych. Na ścianie wisi portret Stalina.
Przyciąga uwagę starszej, niedowidzącej babci.
- O! Piłsudski.
- Nie Piłsudski towarzyszko, tylko Józef Wisarionowicz Stalin.
- A co on takiego zrobił ten Stalin?
- On wygnał Niemców z Polski.
- Dałby Bóg, pogoniłby i Ruskich.
*****
W 1968 r., po słynnym wystawieniu "Dziadów", delegacja polska bawiła w Moskwie. Chruszczow zwraca się do Gomułki:
- Podobno u was w teatrze wystawiono antyradziecką sztukę?
- No, tak, "Dziady" - bąka Gomułka.
- I coście zrobili.
- Zdjęliśmy sztukę.
- To dobrze. A co z reżyserem?
- Został zwolniony z pracy.
- Dobrze, a autor?
- Nie żyje.
- A toście chyba przesadzili...
*****
Cyrankiewicz, goszczący incognito w Zakopanem, poczęstował gazdę cygarem. Gazda cygaro obejrzał i schował do kieszeni.
- Dlaczego pan nie pali? - pyta premier.
- Takie dobre cygaro - odrzekł gazda - zapalę w lepszym towarzystwie.
*****
Cyrankiewicz i Gomułka podczas przyjacielskiej wizyty w Moskwie, przebiegającej w duchu całkowitego zrozumienia i jedności ideologicznej, nocowali w luksusowym, dwuosobowym apartamencie na Wzgórzu Kremlowskim. Nagle, w środku nocy, Cyrankiewicz usłyszał przez sen głośny krzyk, dochodzący od strony łóżka towarzysza I sekretarza. Wstał natychmiast zaniepokojony, obudził Gomułkę i pyta:
- Władziu, czy źle się czujesz?
- Nie, wszystko w porządku.
- A dlaczego krzyczałeś przez sen?
- Racja, miałem przed chwilą ciężki sen; śniło mi się, że jestem Bierutem.
*****
Jasio przyszedł ze szkoły zapłakany. Tata pyta, co się stało, a Jasio odpowiada:
- Ksiądz na lekcji religii zapytał mnie, to pomagał Panu Jezusowi nieść krzyż na Golgotę. Odpowiedziałem, że Szymon Cyrankiewicz.
- Przecież nie Szymon, tylko Józef!
*****
- Wymień wyznania w Polsce.
- Prowiesławie, gierkokatowicyzm i 30 milionów protestantów.
*****
Uroczyste zebranie partyjne na Śląsku. Uczestniczy towarzysz Gierek. W trakcie dyskusji do mównicy podchodzi młody człowiek i mówi:
- Jo jestem górnik z kopalni "Bytom". I jo się pytom: gdzie się podziewo nasz wengiel?
Gierek odpowiada:
- Towarzyszu, tę sprawę rozpatrzymy w czasie przerwy.
Po przerwie nikt do sprawy nie wraca, ale zgłasza się następny dyskutant:
- Jo jestem górnik z kopalni "Bytom". Jo sie wos pytom, gdzie jest tyn górnik z kopalni "Bytom", co się wos pytoł?
*****
Pani pyta Jasia:
- Kim jest twój dziadek?
- Zegarmistrzem - odpowiada Jaś.
- Przecież twój dziadek jest sekretarzem PZPR - prostuje pani.
- Nie - odpowiada Jaś. - Mój dziadek zawsze, gdy wyjeżdża do Moskwy zapowiada, że jedzie po wskazówki.
*****
Do rektora Uniwersytetu Warszawskiego dzwoni sekretarz KC:
- Na którym jestem roku?
Rektor odpowiada, że na drugim.
- Co wy się tak guzdrzecie z moimi studiami? Gierek dwa tygodnie temu zaczął i już za miesiąc ma obronę swojej pracy.
*****
Zameldowano Stalinowi, że znaleziono jego sobowtóra.
- Rozstrzelać!
- A może zgolić wąsy, towarzyszu Stalin?
- Ciekawa myśl... Tak, zgolić wąsy i rozstrzelać!
*****
Podczas wygłaszania przez Stalina referatu ktoś kichnął.
- Kto kichnął? - pyta Stalin.
Milczenie.
- Pierwszy rząd rozstrzelać!
Tak też się stało. Po umilknięciu oklasków Stalin dalej pyta:
- Kto kichnął?
Nikt się nie przyznał.
- Drugi rząd rozstrzelać!
Oklaski. Okrzyki: Chwała wielkiemu Stalinowi!
- Kto kichnął?
- Ja, ja kichnąłem - odezwał się ktoś z końca sali.
- Na zdrowie towarzyszu!
*****
Stary przyjaciel tłumaczy Chruszczowowi niemożliwość zbudowania w ciągu dwudziestu lat komunizmu. Ku jego zdziwieniu Chruszczow nie przeczy.
- Dlaczego więc mówisz, że zrealizujesz niemożliwość?!
- Posłuchaj przypowieści. Choża Nasreddin obiecał emirowi nauczyć czytać i pisać jego osła. Jeśli nie zrobi tego w ciągu dwudziestu lat, zapłaci głową. Jak mogłeś się zgodzić?! Przecież ci się nie uda! - mówili mu przyjaciele. Choża rzekł: Za dwadzieścia lat i tak ktoś z nas umrze. Albo ja, albo emir, albo osioł...
*****
- Na budowie magistrali kolejowej skończyły się szyny. Jak należałoby postąpić?
- Lenin urządziłby subotnik. Stalin rozstrzelałby zwrotniczego. Chruszczow kazałby rozebrać szyny z tyłu i ułożyć z przodu. Breżniew - zasłonić okna i rozkołysać wagon, a od czasu do czasu ogłaszać przez megafon nową stację. Gorbaczow zaś dziwiłby się, że do tej pory żadnej jazdy nie było...
*****
ZSRR, lata terroru stalinowskiego. Pociągiem jedzie trzech mężczyzn, bojąc odezwać się do siebie.
- Może porozmawialibyśmy - proponuje pierwszy, lecz nikt mu nie odpowiada. - No to może najpierw przedstawimy się sobie, ale żeby było ciekawiej mówmy swoje nazwiska, jakby to były zagadki. Na przykład moje nazwisko pochodzi od dużego zwierzątka lubiącego miód.
- Miedwiediew! - zgadują równocześnie pozostali mężczyźni.
- A moje nazwisko - mówi drugi - pochodzi od zwierzątka, które skacze i lubi marchew.
- Zajcew! - zgadują pozostali. - A pan?
- Moje nazwisko składa się z dwóch części: pierwsza, to to, jak było u nas przed rewolucją, a druga to to, jak jest teraz.
- Dobrojajcew, jesteście aresztowani!
Do Stalina dzwoni Mao Tse-tung i pyta: - Towarzyszu Stalinie, czy moglibyście nam przysłać 100.000 ton węgla?
- Załatwione - mówi Stalin.
Po tygodniu Mao dzwoni ponownie:
- Towarzyszu Stalinie, czy moglibyście nam przysłać 100.000 ton ziarna?
- Załatwione - mówi Stalin.
Miesiąc później znowu telefon:
- Towarzyszu Stalinie, czy moglibyście nam przysłać 100.000 ton ryżu?
A Stalin na to:
- Węgiel - to rozumiem, ziarno - też, ale skąd ci Polacy wyciągną ryż?
*****
Wybory w latach 50-tych. Na ścianie wisi portret Stalina.
Przyciąga uwagę starszej, niedowidzącej babci.
- O! Piłsudski.
- Nie Piłsudski towarzyszko, tylko Józef Wisarionowicz Stalin.
- A co on takiego zrobił ten Stalin?
- On wygnał Niemców z Polski.
- Dałby Bóg, pogoniłby i Ruskich.
*****
W 1968 r., po słynnym wystawieniu "Dziadów", delegacja polska bawiła w Moskwie. Chruszczow zwraca się do Gomułki:
- Podobno u was w teatrze wystawiono antyradziecką sztukę?
- No, tak, "Dziady" - bąka Gomułka.
- I coście zrobili.
- Zdjęliśmy sztukę.
- To dobrze. A co z reżyserem?
- Został zwolniony z pracy.
- Dobrze, a autor?
- Nie żyje.
- A toście chyba przesadzili...
*****
Cyrankiewicz, goszczący incognito w Zakopanem, poczęstował gazdę cygarem. Gazda cygaro obejrzał i schował do kieszeni.
- Dlaczego pan nie pali? - pyta premier.
- Takie dobre cygaro - odrzekł gazda - zapalę w lepszym towarzystwie.
*****
Cyrankiewicz i Gomułka podczas przyjacielskiej wizyty w Moskwie, przebiegającej w duchu całkowitego zrozumienia i jedności ideologicznej, nocowali w luksusowym, dwuosobowym apartamencie na Wzgórzu Kremlowskim. Nagle, w środku nocy, Cyrankiewicz usłyszał przez sen głośny krzyk, dochodzący od strony łóżka towarzysza I sekretarza. Wstał natychmiast zaniepokojony, obudził Gomułkę i pyta:
- Władziu, czy źle się czujesz?
- Nie, wszystko w porządku.
- A dlaczego krzyczałeś przez sen?
- Racja, miałem przed chwilą ciężki sen; śniło mi się, że jestem Bierutem.
*****
Jasio przyszedł ze szkoły zapłakany. Tata pyta, co się stało, a Jasio odpowiada:
- Ksiądz na lekcji religii zapytał mnie, to pomagał Panu Jezusowi nieść krzyż na Golgotę. Odpowiedziałem, że Szymon Cyrankiewicz.
- Przecież nie Szymon, tylko Józef!
*****
- Wymień wyznania w Polsce.
- Prowiesławie, gierkokatowicyzm i 30 milionów protestantów.
*****
Uroczyste zebranie partyjne na Śląsku. Uczestniczy towarzysz Gierek. W trakcie dyskusji do mównicy podchodzi młody człowiek i mówi:
- Jo jestem górnik z kopalni "Bytom". I jo się pytom: gdzie się podziewo nasz wengiel?
Gierek odpowiada:
- Towarzyszu, tę sprawę rozpatrzymy w czasie przerwy.
Po przerwie nikt do sprawy nie wraca, ale zgłasza się następny dyskutant:
- Jo jestem górnik z kopalni "Bytom". Jo sie wos pytom, gdzie jest tyn górnik z kopalni "Bytom", co się wos pytoł?
*****
Pani pyta Jasia:
- Kim jest twój dziadek?
- Zegarmistrzem - odpowiada Jaś.
- Przecież twój dziadek jest sekretarzem PZPR - prostuje pani.
- Nie - odpowiada Jaś. - Mój dziadek zawsze, gdy wyjeżdża do Moskwy zapowiada, że jedzie po wskazówki.
*****
Do rektora Uniwersytetu Warszawskiego dzwoni sekretarz KC:
- Na którym jestem roku?
Rektor odpowiada, że na drugim.
- Co wy się tak guzdrzecie z moimi studiami? Gierek dwa tygodnie temu zaczął i już za miesiąc ma obronę swojej pracy.
*****
Zameldowano Stalinowi, że znaleziono jego sobowtóra.
- Rozstrzelać!
- A może zgolić wąsy, towarzyszu Stalin?
- Ciekawa myśl... Tak, zgolić wąsy i rozstrzelać!
*****
Podczas wygłaszania przez Stalina referatu ktoś kichnął.
- Kto kichnął? - pyta Stalin.
Milczenie.
- Pierwszy rząd rozstrzelać!
Tak też się stało. Po umilknięciu oklasków Stalin dalej pyta:
- Kto kichnął?
Nikt się nie przyznał.
- Drugi rząd rozstrzelać!
Oklaski. Okrzyki: Chwała wielkiemu Stalinowi!
- Kto kichnął?
- Ja, ja kichnąłem - odezwał się ktoś z końca sali.
- Na zdrowie towarzyszu!
*****
Stary przyjaciel tłumaczy Chruszczowowi niemożliwość zbudowania w ciągu dwudziestu lat komunizmu. Ku jego zdziwieniu Chruszczow nie przeczy.
- Dlaczego więc mówisz, że zrealizujesz niemożliwość?!
- Posłuchaj przypowieści. Choża Nasreddin obiecał emirowi nauczyć czytać i pisać jego osła. Jeśli nie zrobi tego w ciągu dwudziestu lat, zapłaci głową. Jak mogłeś się zgodzić?! Przecież ci się nie uda! - mówili mu przyjaciele. Choża rzekł: Za dwadzieścia lat i tak ktoś z nas umrze. Albo ja, albo emir, albo osioł...
*****
- Na budowie magistrali kolejowej skończyły się szyny. Jak należałoby postąpić?
- Lenin urządziłby subotnik. Stalin rozstrzelałby zwrotniczego. Chruszczow kazałby rozebrać szyny z tyłu i ułożyć z przodu. Breżniew - zasłonić okna i rozkołysać wagon, a od czasu do czasu ogłaszać przez megafon nową stację. Gorbaczow zaś dziwiłby się, że do tej pory żadnej jazdy nie było...
*****
ZSRR, lata terroru stalinowskiego. Pociągiem jedzie trzech mężczyzn, bojąc odezwać się do siebie.
- Może porozmawialibyśmy - proponuje pierwszy, lecz nikt mu nie odpowiada. - No to może najpierw przedstawimy się sobie, ale żeby było ciekawiej mówmy swoje nazwiska, jakby to były zagadki. Na przykład moje nazwisko pochodzi od dużego zwierzątka lubiącego miód.
- Miedwiediew! - zgadują równocześnie pozostali mężczyźni.
- A moje nazwisko - mówi drugi - pochodzi od zwierzątka, które skacze i lubi marchew.
- Zajcew! - zgadują pozostali. - A pan?
- Moje nazwisko składa się z dwóch części: pierwsza, to to, jak było u nas przed rewolucją, a druga to to, jak jest teraz.
- Dobrojajcew, jesteście aresztowani!
"Niebezpiecznie jest opierać wielkość swą na ujemnej wartości swych nieprzyjaciół." - Stanisław Ignacy Witkiewicz.